Nie czuję się wystarczająco dobra,

czyli jak impostor blokuje przełamywanie barier w nauce?

Program L’Oréal-UNESCO dla Kobiet i Nauki to fantastyczna inicjatywa mająca na celu wyrównywanie szans na sukces naukowy kobiet. W jaki sposób? Ponieważ zazwyczaj w różnego rodzaju konkursach większość zgłoszeń pochodzi od mężczyzn. Ponieważ z różnych powodów łatwiej przychodzi im opowiadanie o swoich sukcesach to statystycznie częściej otrzymują oni nagrody w różnych akademickich konkursach. Często bywa też tak, że kobiety godząc karierę naukową z rolą matki, zwyczajnie nie poświęcają wolnego czasu na ryzykowne przedsięwzięcia np. zgłoszenia do konkursów, tym samym całkowicie tracąc szanse na jakąkolwiek wygraną.

Ze wspominanego przeze mnie już wielokrotnie badania zespołu prof. Marka Kwieka na temat nierówności płciowych w nauce możemy wyciągnąć bardzo konkretne wnioski. Pierwsza dekada kariery naukowca (do 40. r. ż.) jest kluczowa w odnoszeniu sukcesu zawodowego, a u kobiet ten czas zbiega się okresem założenia rodziny. To niesie za sobą ciężar godzenia dwóch ról – naukowca i młodej mamy. Rzadziej spotykamy gospodarstwa domowe, w których podział obowiązków tych codziennych w domu jak i rodzicielskich jest podzielony na korzyść zawodową kobiety. Dzięki temu mężczyźni w nauce zazwyczaj mogą poświęcić statystycznie więcej czasu na rozwój i badania od swoich rówieśniczek. To oni są gotowi na wyjazdy za granicę, staże i konferencje. Kobiety czują, że podczas przerwy na macierzyństwo sporo je ominęło.

Czują się uboższe w doświadczenie i nie mają odwagi zgłosić się po liczne akademickie nagrody. Przepaść powiększa się z każdym kolejnym dzieckiem. Na tym etapie wiele pań całkowicie rezygnuje z kariery naukowej, a te co zostają doganiają swoich kolegów dopiero na etapie „po habilitacji”. Taki obraz nierówności płciowej w nauce został stworzony na podstawie Big Data, czyli różnorodnych zbiorów danych o polskich naukowcach. Mierzenie śladów cyfrowych w publikacjach pozwoliło nam również zauważyć, że kobiety równie często co mężczyźni aplikują o granty naukowe, ale raczej starają się o niższe finansowanie. To może wskazywać (i to są już tylko moje domysły), że zajmują się projektami niższego ryzyka i tańszymi badaniami lub boją się aplikować o wyższe granty.

Konkurs przeznaczony tylko dla kobiet ma stworzyć szanse i przestrzeń dla kobiet w różnym etapie kariery naukowej (od magisterki po habilitację) na zdobycie nagrody i rozpoznawalności z nią związaną. Ponieważ w tym programie konkurują wyłącznie panie, ma to być swego rodzaju zachęta, że tym razem mężczyzna z trzema stażami za granicą nie będzie zawstydzał młodej mamy, która właśnie wróciła do pracy po odchowaniu potomka i teraz nie może nigdzie wyjechać.

Od trzech lat współpracuję z L’Oréal-UNESCO dla Kobiet i Nauki widząc, że pomimo szerokiej rozpoznawalności programu i prestiżu tego konkursu, wiele cudownych naukowczyń nie ma nawet zamiaru się do niego zgłosić. Kiedy na stories spytałam co jest głównym powodem nieaplikowania do takiego programu to najwięcej kliknięć uzyskała odpowiedź:

„Nie czuję się wystarczająco dobra”

Dacie wiarę? Żadna nie kliknęła „nie chce mi się” albo „nie mam czasu”. Padały wyłącznie odpowiedzi o samozwątpieniu. Sama znam i obserwuję te kobiety, wiem jakimi badaniami się zajmują. Często ukończyły arcyciekawe doktoraty, łącząc prowadzenie badań z popularyzowaniem nauki i mentoringiem swoich podopiecznych. Aż ciężko uwierzyć, że nadal nie są pewne swoich szans w tym konkursie.

Z badań w dziedzinie psychologii wynika jednak, że jesteśmy całkiem beznadziejni w ocenie własnych umiejętności i fachowo nazywamy ten fenomen efektem Dunninga-Krugera. To właśnie rozwój i nauka czynią nas nieśmiałymi. Im bardziej zagłębiamy się w jakiś temat tym bardziej zauważamy czego jeszcze nie wiemy, ta świadomość bywa przytłaczająca. Odarci z pewności siebie nabieramy uczucia niepokoju. W momentach zwątpienia dochodzimy do wniosku, że jeszcze daleko nam do jakiejkolwiek eksperckości w danym temacie, że tam gdzie jesteśmy znalazłyśmy się przez przypadek, a nie za sprawą ciężkiej pracy i intelektu.

I tutaj cały na biało wjeżdża syndrom oszusta. Harvard Business Review tłumaczy to zjawisko jako zespół odczuć nieadekwatności, które utrzymują się pomimo odniesienia wyraźnego sukcesu. „Oszuści” cierpią na chroniczne samozwiątpienie i poczucie intelektualnego oszustwa, które przeważa nad zewnętrznymi dowodami ich kompetencji. Co ciekawe, ten zespół nie jest powiązany z brakiem wiary w siebie lub niską samooceną. W rzeczywistości badacze wiążą to z perfekcjonizmem u kobiet działających w nauce.

Kiedy odnosisz sukces, zdarza ci się nie mieć czasu i okazji do świętowania? I niekoniecznie chodzi tutaj o lejące się szampany, ale pozwolenie sobie na uczucie radości, na odpuszczenie, na luz związany z gratyfikacją samej siebie? Czy uciekasz w kolejne projekty zamiast zatrzymać się na chwilę i docenić siebie za to co właśnie osiągnęłaś? Czy myślisz czasem, że twoja wygrana to przypadek i że ci się UDAŁO?

UDAŁO SIĘ to chyba najczęściej słyszane przeze mnie sformułowanie wśród naukowczyń. Halo, dziewczyny, to nie jest przypadek, że tu jesteście tylko wynik ciężkiej pracy i starań, motywacji oraz pasji do tego co robicie. Nagród nie dobiera maszyna losująca, tylko kompetentne osoby oceniające wasze osiągnięcia.

Dane badaczy z Uniwersytetu z Princeton, którzy zankietowali 5000 naukowców z 83 dziedzin wskazują, że kobiety w nauce częściej doznają syndromu oszusta niż mężczyźni. Ten problem, zdaniem naukowców pochodzi z środowisk kulturowych w naszych społeczeństwach. To mężczyźni w bajkach są urodzonymi geniuszami, doktorami, mamy Sherlocka Holmesa, Dr. Housea. Wydaje się jakby błyskotliwość i mądrość były ich talentami, po które sięgają bez wysiłku. Tacy już są. Natomiast zdolne dziewczyny to Hermiony Granger, czyli typowe kujonki. Cały czas spędzają przed książkami, przechwalają się wiedzą i jak przyjdzie do ratowania świata to i tak polegają one na kolegach z pewnymi wrodzonymi już umiejętnościami. Gdziekolwiek się nie obrócimy, głęboko zakorzenia się w nas fakt, że niektórzy mężczyźni po prostu urodzili się niesamowicie mądrzy i utalentowani, a jeśli jesteś kobietą to na tę mądrość musisz ciężko zapracować. To oczywiście jest błędne skojarzenie i warto zdać sobie sprawę z własnych przekonań, którymi często kreujemy swoją rzeczywistość nie patrząc na statystyki czy dowody naukowe.

Dlatego, droga kobieto, jeśli myślisz, że nie jesteś wystarczająco dobra, żeby zgłosić się do konkursu dla naukowczyń to może być wynik syndromu oszusta lub efektu Dunninga-Krugera, co nijak ma się do rzeczywistości. Rozmawiając z finalistkami poprzednich edycji programu L’Oréal-UNESCO dla Kobiet i Nauki zrozumiałam, że dopiero aplikowanie na LICZNE tego typu konkursy daje poczucie pewności i odwagę do podbijania świata naukowego. Dlaczego? Ponieważ spisywanie swoich osiągnieć to swego rodzaju dziennik wdzięczności, sposób na docenienie lat pracy, których w pogoni za kolejnymi projektami nie zauważamy. Takie zgłoszenie to idealne ćwiczenie dla nas samych. Forma autoterapii. Jeśli wyniknie z tego nagroda to super, ale nie to jest najważniejsze. Liczy się czas jaki spędziłaś na docenianiu siebie za to kim jesteś. A jeśli działasz w nauce to znak, że jesteś naprawdę zdolna!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s