
Dziś odpowiadam na nagromadzone w mojej skrzynce pytania, które pojawiają się za każdym razem, kiedy udostępniam zdjęcie, bądź relację z iPadem w dłoni. Już zacieram ręce, ponieważ zamiast odpowiadać każdemu z osobna (co zajmuje bardzo dużo czasu), będę rozsyłać linki do tego wpisu. Dlatego zapraszam Was na dzisiejszą podróż palcem po iPadzie. A może pencilem? No właśnie, sprawdźcie!
Już na wstępie powiem Wam, że nie jestem jakimś technologicznym freakiem i w sprzęt Apple wciągnęłam się początkowo całkiem niechętnie. Najpierw był iPad, potem iPhone 5s, potem MacBook Air i teraz nie zmieniłabym mojego workflowu na żaden inny system. Pierwszego iPada dostałam w liceum w Cambridge, gdzie dostaliśmy wybór – roczny bilet na autobus lub iPad. Ponieważ mieszkałam jakieś 5 metrów od bram szkoły, to chyba domyślacie się, co wybrałam 😉
Był to jednak iPad dość starej generacji, na tamte czasy wow, ale teraz to każdy smartfon ma więcej funkcji. Używałam go wtedy dość intensywnie. Próbowałam nawet pisać na nim tymi długopisami z gumką, aczkolwiek w tamtych generacjach grubość liter trochę mnie denerwowała i nie było to moje ulubione zajęcie. iPad sprawdzał się w czytaniu książek, przeglądaniu prasy, jako książka kucharska i idealnej wielkości sprzęt elektroniczny w podróży samolotem. Niestety na pierwszym roku studiów totalnie zapomniałam o jego istnieniu, znalezionego w szafie i odkurzonego oddałam mamie, która używa go do dziś.
Gdybym miała cofnąć czas i zacząć studia na nowo to znowu wybrałabym genetykę 😍 Lecz tym razem w towarzystwie iPada! Serio! Nie wiem dlaczego nigdy nie wpadłam na pomysł, że wszystkie moje ręcznie napisane notatki mogłabym mieć w jednym miejscu, a zdjęcia slajdów i grafiki z podręczników wplecione w skrypty z wykładów. Dopiero na doktoracie dotarło do mnie ile drzew zniszczyłam swoją manią drukowania wszystkiego i zapełniania segregatorów. Publikacje, wykresy, wyniki badań… WSZYSTKO zapisywałam, dziurkowałam i voilà! do segregatora! Najgorsze jest to, że wszyscy wokół mnie robili i wciąż robią dokładnie to samo. Jedyną nowoczesną osobą w moim labie jest mój profesor, który to właśnie zasiał we mnie ziarno chęci posiadania sprzętu, na którym będę mogła pisać swoje notatki.
Zasięgnęłam opinii znajomych i każdy z nich powiedział mi, że iPad Pro i to najlepiej ten 13-calowy to jest życie i jak go nie kupię to będę rozpaczać do końca swoich naukowych dni. Niestety popatrzyłam na cenę i mówiąc krótko odechciało mi się mieć iPada.
Na miesiąc.
Pewnego wieczoru obejrzałam wszystkie możliwe recenzje różnych tabletów i iPadów na YouTubie i doszłam do wniosku, że nadal nie wiem, który byłby dla mnie idealny. Zawęziłam jedynie wybór do produktu Apple, głównie z powodu łatwej integracji z resztą mojego sprzętu. Przy okazji myślenia o niczym innym tylko nowym tablecie, wybrałam się do iStore żeby zobaczyć jak wyglądają te cuda.
Spędziłam tam godzinę i każdemu, kto nie może zdecydować się na konkretnego iPada polecam taką wizytę iPadoznawczą zrobić.
Na początku pooglądałam sobie każdy model z bliska, pobawiłam się nimi i zdałam sobie sprawę, że tego dużego pro nie podniosę jedną ręką, nie ma opcji. Mały Pro też jest dość toporny, ale ekran bez ramki wydawał mi się bardzo atrakcyjny. Podstawowy iPad miał wtedy taką całkiem plastikową w dotyku szybkę i miał znowu ogromną ramkę. Warto było te wszystkie różnice zobaczyć na własne oczy. Podpytałam pracowników sklepu o to, którego iPada poleciliby mi na studia, zaznaczając, że nie jestem grafikiem komputerowym. Niby polecali iPada Air, ale i tak kończyło się na iPad Pro to życie, jak nie kupisz to będziesz żałować. A mnie tak wewnętrznie ten iPad Pro co raz mniej się podobał, ponieważ zauważyłam wersję Air, która odniosła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Wyglądał masywnie, ale był niesamowicie lekki, miał duży ekran, ale niestety nie działał z tym najnowszym ołówkiem.
Postanowiłam wziąć te dwa ołówki i wypróbować je tak jakbym używała ich w domu. Dobre kilka minut moja ręka musiała przyzwyczaić się do pisania po ekranie, ale moje przeświadczenie, że ołówek starej generacji jest z pewnością mega gruby i brzydki okazało się totalnie nieprawdziwe. Próbowałam stary ołówek na iPadzie Air i nowy na Pro… i wiecie co? W pisaniu nie ma ŻADNEJ różnicy! Zdziwiona podeszłam do znajomych mi już pracowników i spytałam jak to możliwe, że jak piszę to oba ołówki spełniają się na takim samym poziomie. Pracownicy oświeci mnie, że przecież nowy ołówek to ergonomiczny dizajn i “tap to erase” ficzur – czyli łatwiejsza w użyciu gumka, ale rysik jest generalnie ten sam, więc słowo pisane wygląda identycznie. Jakbym szkicowała Damę z Łasiczką to możliwe jednak, że Pro spisałby się nieco lepiej, bo jego ekran jest bardziej zaawansowany. Jednak ja (oraz większość z Was), nigdy nie będzie szkicować Damy z Łasiczką, ani Słoneczników… więc różnica kilku tysięcy złotych vs. taka sama jakość pisania totalnie przekupiła mnie w stronę Air’a. Nie kupiłam go w sklepie, mam dla Was lepsze rozwiązanie:
Jeśli szukacie iPada lub MacBooka to już teraz, aż do września możecie skorzystać z promocji “Back to school”. Jeśli jesteście studentami, lub macie w swoim otoczeniu takie osoby, to z uczelnianym adresem email otrzymacie atrakcyjną zniżkę na wiele produktów apple, w tym iPady, MacBooki, iMacki i akcesoria typu iPencile lub myszki 🙂 Dodatkowo dostaniecie też możliwość odebrania darmowych iPodów (kiedyś były to Beats By Dre, teraz regulamin promocji został zmieniony). Warto sprawdzić promocję, która wpada na stronę Apple co roku wakacje. Nie działa ona jednak w sklepach stacjonarnych! Nie oszukujmy się, sprzęt Apple jest drogi dlatego zniżki studenckie to coś, na co każdy z nas czeka. P.S. zamawiając internetowo można bez dopłaty wygrawerować sobie napis z tyłu iPada:

Recenzja iPada Air (2019)
Nie ukrywam, że zakup iPada był jednym z najlepiej wydanych pieniędzy podczas doktoratu i szczerze żałuję, że nie używałam go na studiach. Nawet jeśli już nie studiujesz, ale uczęszczasz na różne kursy lub często robisz notatki, szczególnie w podróży, to taki sprzęt zwiększy Twoją produktywność i sprawi, że wszystko czego potrzebujesz znajdziesz w jednym miejscu. Nauka pisania iPencilem zajęła mi może tydzień, bo rękę trzeba dostosować do śliskiej powierzchni. Na początku zbyt mocno przyciskałam rysik do ekranu, ale teraz mogę już pisać na nim nawet z zamkniętymi oczami. Rzadko używam dotykową klawiaturę, ponieważ zazwyczaj piszę dużo i szybko. Dokupiłam zewnętrzną na Bluetooth i dobrze się sprawdza.
Po niecałym roku sprzęt wygląda jak nowy. Mnóstwo udogodnień – korzystanie z dwóch par bezprzewodowych słuchawek pozwala na oglądanie filmów we dwoje w pociągu lub autobusie, możliwość dołączenia myszki i klawiatury robi z tego prawdziwy przenośny mini-komputer, wytrzymała bateria i bardzo szybki czas ładowania ołówka (podłączasz na kilka minut do iPada i gotowe!) pozwalają na wielogodzinną pracę bez przerw. Dodatkowo w zestawie dostajecie 10W ładowarkę, która bez problemu bardzo szybko może naładować również Wasz iPhone (sprawdziłam na oficjalnej stronie, można!). Teraz podzielę się z Wami aplikacjami, jakich używam. Dużym ułatwieniem w posiadaniu iPada mając inne rzeczy marki Apple jest to, że jeśli piszecie coś np. na Pages na laptopie, a potem na iPadzie otworzycie tę samą aplikację, to możecie kontynuować edytowanie tego samego tekstu przez chmurę i zmieniać tekst w czasie rzeczywistym z obu sprzętów. Kopiowanie zdjęcia/tekstu/linków na jednym sprzęcie od Apple pozwala na wklejenie go w drugim sprzęcie obok, co też znacznie usprawnia moją pracę. Możecie też udostępniać ekran pomiędzy nimi oraz podzielić ekran ipada (aplikacja w aplikacji), co przydaje się przykładowo podczas tłumaczenia tekstów.
Nie jestem gadżeciarą, więc są w internecie osoby umiejące wykorzystać ten sprzęt tysiąc razy lepiej ode mnie, a ja zwyczajnie nie mam czasu na śledzenie nowinek. Dlatego nie jest to zestawienie imponujące, lecz jak najbardziej przydatne w życiu codziennym:
Notability – bez tej appki używanie iPada mijałoby się z celem. Wiem, że na rynku istnieje też GoodNotes, ale po wypróbowaniu obu zdecydowałam się na Notability. Apka jest jak wirtualny segregator, a raczej torba Merry Poppins, w której można zakładać foldery (zakładki), a w każdej zapisać dowolną ilość notatek. Notatki mogą być zwyczajnie kreowane w aplikacji bądź pobrane w formie pdf. Jest to mój sposób na analizowanie publikacji, które muszę przeczytać, zrozumieć i chcę mieć zawsze przy sobie. Równie dobrze każdy folder może być zbiorem notatek z każdego przedmiotu – tak też robiłam. Treść notatek można znaleźć po wyszukiwaniu fraz napisanych komputerowo ORAZ RĘCZNIE. O mamo, jakie to jest udogodnienie! Generalnie zakreślanie, rysowanie, odnośniki, wklejanie zdjęć, grafik, linków, ikon… wszystko jest możliwe. Kolory kartek i dostępne linie/kropki/kratki są bardzo różnorodne, przez co notatki mogą wyglądać bardzo atrakcyjnie. Na Notability robię również odręczne kolorowe mapy myśli i zapisuję notatki głosowe np. z wykładów. Apkę oceniam 11/10.
Mendeley – aplikacja, dzięki której mogę przechowywać wszystkie publikacje w jednym miejscu. Nie można ich edytować tak dobrze jak przez Notability, ale za to wszystkie publikacje można zsynchronizować w wersją na komputer. Bardzo przydaje się do pisania publikacji, ponieważ istnieją wtyczki Mendeley do MS Word oraz do Google Chrome.
iBooks/Kindle app – obie sprawdzają się świetnie do czytania książek. Obie zupełnie darmowe. Oczywiście jeśli macie czytnik, który nie produkuje światła niebieskiego to jest to o wiele lepsza opcja dla Waszych oczu!:)
SimpleMind+ – Aplikacja do tworzenia profesjonalnie wyglądających map myśli. Wersja na komputer jest dużo droższa, a na iPadzie znajdziecie dużo dodatkowych funkcji. Często robię mapy myśli dotyczące moich projektów. Staram się mieć wtedy wszystkie informacje i linki do literatury w jednym miejscu. Dzięki temu jestem w stanie zobaczyć jak powiązane są ze sobą poszczególne tematy. To taki mój sposób na uzyskanie “The bigger picture”. Sprawdźcie, może Wam też dobrze posłuży. Mapy można zapisać i wydrukować, lub rozbudowywać do nieskończoności 🙂
eGazety – Jeszcze do niedawna nie było dobrej aplikacji do czytania prasówki. eGazety daje możliwość pobrania kupionych lub prenumerowanych przez nas gazet. Można je czytać online i offline, bardzo przydatna apka.
Adobe Scan – pozwala na skanowanie dokumentów w wysokiej jakości bez drukarki. Często skanuję rachunki i wrzucam je sobie w osobny folder na iPadzie, aby ich nie szukać kiedy coś się zepsuje.
LiquidText – apka, której dopiero daję swoje 5 minut, zapowiada się ciekawie, więc czekajcie na ostateczną ocenę 🙂 To jest coś w stylu Notability z możliwością łatwiejszego kopiowania fragmentów tekstu.
Pinterest – na iPadzie widać te cudowne zdjęcia w o wiele lepszym formacie 😍
I to byłoby na tyle – używam iPada codziennie, ale nie mam na nim aplikacji rozpraszających moją produktywność np. apek mediów społecznościowych. Postanowiłam, że iPad będzie dla mnie głównie narzędziem pracy, dlatego liczba aplikacji jakie instaluję jest mocno ograniczona.
Mam nadzieję, że powyższy post rozwieje wiele Waszych wątpliwości dotyczących posiadania iPada na studiach i na doktoracie.
Ja mam wrażenie, że pracownicy na siłę próbują wcisnąć na siłę droższy sprzęt. Ja ostatecznie zdecydowałam się też na Air, ale starszą droższą wersję, dzięki czemu zaoszczędziłam kilka stówek i uwaga… nie ma różnicy. Oczywiście jest kilka aplikacji, które nie obsługuje, ale łatwo można je zastąpić innymi, które spełniają identyczne funkcje. Z racji braku oryginalnego rysika, dokupiłam inny za 100zl i tez działa
PolubieniePolubienie
Co do śliskiego ekranu – można kupić folie ochronne do ipadów imitujące kartkę papieru, tzn piszę się wtedy po ekranie jak po zeszycie, bo folia jest matowa i stawia taki opór pencilowi jak papier, świetna sprawa, mam, polecam:) są na rynku folie firmy Paperlike, ale ja kupiłam na Amazonie Bellemond – na YT ma lepsze recenzje i jest tańsza:)
PolubieniePolubienie
A słyszałam, że one mocno ścierają rysik czy to prawda?
PolubieniePolubienie
Używam od około pół roku Ipada Air 5 z nałożoną folią Paper-like i jak dotąd nie zauważyłam żeby rysik ścierał się jakoś szybciej niż moim znajomym, którzy folii nie mają. Jasne, wszystko zależy od tego kto ile pisze, ale moim zdaniem nadmierne zużycie nie jest aż tak odczuwalne 🙂
PolubieniePolubienie