
Dzisiaj mało o nauce, ponieważ napisałam ten tekst jako odskocznia od reszty naukowych artykułów 🙂 Enjoy!
Mówi się, że potrzeba 21 dni, aby wyrobić w sobie nawyk do wykonywania pewnej czynności. Jest to oczywiście ściema… w wymiarze ogólnym. Pracę pewnego chirurga plastycznego, który zaobserwował, że człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do braku kończyny w około 21 dni zinterpretowano w bardzo niekorzystny sposób, próbując przy tym zmotywować przypadkowe osoby do picia wody lub ćwiczeń w trzy tygodnie. Nie ma zasady, która wyznaczy nam ile razy powinniśmy coś powtórzyć, aby weszło nam to w krew. Warto natomiast pewne czynności często powtarzać, aby z czasem (bliżej przez naukowców nieokreślonym) wychodziły nam automatycznie. Co innego codziennie rano pościelić łóżko – ta czynność może stosunkowo łatwo wejść nam w krew, aby podnieść kołdrę i poprawić poduszki nie potrzebujemy przecież ogromnego wysiłku. Możemy zrobić to praktycznie z zamkniętymi oczami, przed śniadaniem w ciągu 45 sekund. Jeśli jednak mówimy o czynnościach bardziej skomplikowanych, które wymagają silnej motywacji, nastawienia budzika 30min wcześniej niż zazwyczaj, determinacji do wyjścia z domu kiedy za oknem jest ciemno lub pada deszcz… wtedy nawyk możemy wypracowywać miesiącami lub nawet latami. Do biegania potrzebna nam przede wszystkim dyscyplina i wyznaczony cel.
Jeśli mamy cel i trenujemy swój charakter do bycia zdyscyplinowanym (tak, trenujemy!), to zdecydowanie łatwiej będzie nam przystać przy swoich założeniach. Jesteśmy jednak z góry skazani na porażkę, gdy mówimy sobie “ok, zrobię to przez 21 dni i nawyk sam się wyrobi”. Niby wiedziałam o tym już wcześniej, czytając książkę “Siła nawyku” Charlesa Duhigga, ale jak każdy naukowiec – chciałam przekonać się o tym na własnej skórze.
W ramach akcji #forrestrun21 zorganizowaliśmy na Instagramie społeczność ludzi, którzy nie są zawodowymi biegaczami, a potrzebowali motywacji do podniesienia się z kanapy. Codziennie biegaliśmy przez przynajmniej 15min, strzelaliśmy sobie fotkę i udostępnialiśmy oznaczając resztę ekipy. Oto kilka lekcji, które wyciągnęłam z tego biegowego challenge’u:
- W grupie raźniej.
Jeśli miałabym biegać sama, skończyłabym na 5tym dniu.
Serio serio. Kiedy moje kolana zaczęły sztywnieć, a “zakwasy” dały popalić, odechciało mi się biegać. Szukałam wymówek. Aż dostałam wiadomości od tych wszystkich osób, które już biegały “dawaj, to tylko 15min!” i pomyślałam – jak oni mogą, to ja też! Dlatego praca nad zdrowymi nawykami w grupie ma o wiele większe szanse na sukces. Instagram okazał się nieocenioną formą biegowej motywacji. Przypomniałam sobie, że podobnie jak milej biega się w grupie, tak za czasów studiów również lepiej uczyło mi się w bibliotece. To ma sens!
2. Endorfiny!
Nigdy wcześniej nie odczuwałam szczęścia w trakcie lub po biegu. Biegając okazyjnie była to bardziej męczarnia niż ściganie się z własnymi rekordami. Niespełna po tygodniu biegania zauważyłam, że te codzienne wyjścia zaczęłam traktować jako czas dla siebie. To był moment mentalnego wyłączenia się z pracy, na który… czekałam aż do wieczora! Nawet kiedy wracałam o 22.30 i wychodziłam pobiegać po osiedlu to nie miałam ochoty się poddawać, to była moja odskocznia,
3. Adaptacja.
Zauważyłam, że z czasem moje biegi wydawały się być mniejszym obciążeniem dla mojego organizmu. Nie udało mi się poprawić czasu, ale nie z takim nastawieniem rozpoczęłam ten challenge. Chciałam nabrać przyjemności z biegania i z ręką na sercu mówię, że się udało!
4. Kiedy, kiedy, kiedy?
Jeśli planujesz zapisać się na jakiś kurs, basen lub siłownię, albo zwyczajnie chcesz zacząć czytać więcej książek to ZNAJDZIESZ na to czas! Obiecuję Ci, że 15-30min dziennie to żaden problem, a tym bardziej 1-2h dwa razy w tygodniu. Jeśli bardzo czegoś chcesz, to znajdziesz czas na dodatkowe aktywności. Mówi to Motivelina – doktorantka z pierdylionem zainteresowań, które wciąż się mnożą. Czasem marzę o takim spokojnym życiu, kiedy oprócz pracy, sprzątania i gotowania nie mam żadnych innych obowiązków. A potem w drodze na metro z nudów wymyślam tematy trzech kolejnych tekstów do napisania 🙂
5. To nie jest nawyk.
Biegałam. Zwróć uwagę na czas przeszły. Oczywiście nie było tak, że po 21. dniu przestałam biegać zupełnie, wciąż biegam czasem raz w tygodniu, czasem częściej lub rzadziej. Ale w dni kiedy nie biegałam było mi jakoś pusto. Wiedziałam, że nie poświęciłam czasu dla siebie i nine zadbałam o swoje zdrowie. Nie nazwałabym tego nawykiem, bo miałabym teraz za sobą pewnie ze 100 dni codziennego biegania, ale w mojej głowie rozpoczął się pewien proces, który mogłabym zamieścić w jednym równaniu: aktywność fizyczna = odpoczynek. Dlatego hashtag #forrestrun21 nabrał dla mnie kompletnie nowego znaczenia. Leżenie na kanapie to niekoniecznie najlepsza forma odpoczynku po pracy. Zmęczenie umysłowe nie powinno utrudniać nam innych aktywności.
Bardzo fajny, luźny tekst. Wyrobić sobie nawyki – te dobre jest naprawdę warto! A jeżeli chodzi o aktywny wypoczynek to jest to moja ulubiona forma odskoczni i relaksu 🙂 pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dobre nawyki, próba charakteru oraz aktywny wypoczynek – nad każdą z nich pracuję intensywnie od wielu lat! Również pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo fajny tekst 🙂 Przykuł moją uwagę, bo sport i bieganie to takie moje klimaty 🙂 Są różne typy osobowości i różne rzeczy nas motywują. Wiadomo trzeba lubić to co się robi, ale dodam też, że fajną motywacją jest wyznaczani sobie celi np. Konkretne zawody biegowe, lub jakiś challenge, lub przebiegnięcie np. Głównego Szlaku Sudeckiego. I nawet jak ciężko wyjść na trening po osiedlu czy o 6.00 to przypominamy sobie, że robimy to po to żeby później zrobić coś super i być do tego dobrze przygotowanym 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cześć Kamila! Miło, że napisałaś 🙂
Jestem pod wrażeniem Twoich ogromnych biegowych sukcesów! Motywujesz mnie, aby lepiej zadbać o swoją samodyscyplinę. Zgadzam się – cele są ogromnie ważne.
PolubieniePolubienie
Dobrze ze w pierwszym akapicie pojawiło się słowo ściema. Bo to jest ściema. Nawyk można wg mnie wyrobić tylko dla czynności prostych i jednocześnie czynności codziennych, czasowo krótkich i ew odpowiednio umotywowanych. . Możemy wyrobić nawyk wstawania rano o 5tej, mimo że nie jest się rannym ptaszkiem, czy nawet korzystania z nitki do zębów.. Ale to wszytko są czynności wymagające relatywnie małego wysiłku i niewielkiej ilości czasu. Z bieganiem 15 min to inna sprawa. Bo bieganie 15 min wymaga zaangażowania dodatkowo ok 50min na przebranie się przed biegiem, napojenie, i poleżenie do góry kołami by odparować, wykąpanie a na końcu zrobienie i zjedzenie energetycznego, zbilansowanego posiłku .. Wg mnie 21 dni to zdecydowanie za mało. Biegacze bez wolnego czasu i motywacji po prostu przestają biegać. Ja nie znam żadnego biegacza biegającego bez motywacji tylko z nawyku..
PS. Dla mnie, jak chce odpocząć od nadmiaru myślenia, motywem przewodnim biegania jest hasło ‚biegnij, lola biegnij’, to taki odwyk dla sestresowanegi ciała i przeciążonego mózgu..
A jak chce coś tylko dla ciała to też biegam, bo to najtasza, najkrótsza i najszybszą metodą wzmocnienia siły i wydolności przed jakimś fizycznym wypadem np w wysokie góry czy narty. Nie mam czasu na wychodzenie wydolności w górach czy silowni to sobie ją wybieguje w lesie.. Ale motywacja jest.
PolubieniePolubienie