Jak wygrałam casting „Show Your Natural Beauty 2” by Guess?

Stało się! Pewnego dnia na profilu IG Ani Skury @whatannawears usłyszałam o konkursie dla kobiet „Show Your Natural Beauty” organizowanym przez markę Guess. Pomyślałam, że to kolejny plebiscyt długonogich missek, które chcą pokoju na świecie, więc nawet nie zwracałam uwagi na szczegóły. Kilka dni później (po pierwszym castingu) z nudów przed zaśnięciem przeglądałam relacje Ani i zauważyłam, że znowu mówi o tym konkursie. Narzekała, że zgłaszały się modelki, tancerki i inne dziewczyny, które tak naprawdę nie miały na siebie konkretnego planu tylko chciały pogadać z jurorkami, cyknąć sobie fotkę, albo (co gorsza) myślały, że bycie ładną wystarczy. Podrapałam się wtedy po głowie i pomyślałam – no to czego oni oczekują o tych dziewczyn? Jakiegoś innego „naturalnego piękna” niż prosty uśmiech i szczupłe uda? Poszperałam w internecie i sprawdziłam regulamin konkursu. Okazało się, że cały zamysł SYNB2 wygląda zupełnie inaczej i to nie jest konkurs piękności! Marka Guess, a z nią czterech jurorów (Magda Jagnicka, Anna Skura, Joanna Jędrzejczyk i Olivier Janiak) szukają kobiet Z MISJĄ. Takich, które do osiągnięcia celu potrzebują odrobiny wsparcia i rozgłosu. Kobiet realizujących już pewien plan, rozwijających marzenia i chcących zmienić świat.

– O wow! Ale super akcja! – Pomyślałam w głowie i sprawdziłam, że kolejny casting jest organizowany we Wrocławiu za dwa dni… a ja jutro wieczorem miałam wyjechać do Polski. Popularyzacja nauki, wspieranie kobiet w nauce, promowanie kariery naukowca… czy ja się w ogóle nadaję?

Napisałam do Ani Skury „Czy szukacie też kobiet – naukowców z misją ratowania świata?”

Odpisała „Tak❤️”

„No to mnie namówiłaś!” Odpisałam 🙂

Ale tak szczerze nie liczyłam na wygraną, chciałam jedynie sprawdzić, czy zainteresowałabym jurorów swoim pomysłem. Potrzebowałam adrenaliny. Takiego kopniaka do działania… ale czy chciałoby mi się jechać autem całą noc, aby rano być we Wrocławiu na przesłuchaniu? Raz się żyje! Zadzwoniłam do mamy, powiedziała, że jak trafię najpierw do domu to pojedzie ze mną dla towarzystwa.

Następnego dnia wróciłam z pracy wieczorem, wrzuciłam do walizki co popadnie, nawet nie wybrałam stroju na spotkanie. Szybka kolacja i cała naprzód! Do Polski!

Około 6 rano, w domu moich rodziców na wsi wyprasowałam sobie białą koszulę, do tego założyłam mój ulubiony garnitur, spojrzałam w lustro i z lekkim grymasem zauważyłam, że już bardzo dawno nie przycinałam włosów… dzień za dniem w labie uciekają bardzo szybko. Nigdy nie pamiętałam, żeby je przyciąć na czas i teraz są takiej śmiesznej długości. No ale dobra! Mówi się trudno! Z kosmetyczki wyciągam fluid, aby zakryć moje opuchnięte i sine po nieprzespanej nocy worki pod oczami. Otwieram opakowanie i sruuuuu! Fluid wylądował na mojej białej koszuli w okolicy przedramienia. No pięknie! Nie mam drugiej, reszta koszul została w Monachium.

Fluid spróbowałam zmyć wodą, plamy zostały, ale na szczęście docelowo miałam założyć marynarkę, która ładnie zasłoni pomarańczowe plamki.

W rękę chwyciłam szpilki, ale ubrałam balerinki, a raczej chciałam ubrać baleriny jakbym je ze sobą wzięła. Zostały w Niemczech, więc na szybko wbiłam się w stare już i zmęczone życiem półbuty. Po nocy spędzonej w aucie miałam okropnie spuchnięte kostki, więc jeszcze nie wiedziałam, czy za parę godzin zmieszczę stopy w te czarne szpileczki. W drogę!

I ruszyłyśmy. Casting zaczynał się od 9.00, ale ja chciałam być we Wrocławiu extra wcześnie, ponieważ bardzo stresowała mnie myśl o staniu w kolejce w grupie innych kobiet. Wstydziłam się, że ktoś stojący z boku będzie mnie oceniał – mój wygląd, moje zachowanie. Idealnie byłoby, jakbym wylądowała tam pierwsza i pierwsza skończyła. Przyjechałyśmy więc jakąś godzinkę wcześniej, wypiłyśmy poranną kawkę i stanęłyśmy przed maksymalnie pięcioma dziewczynami. Dopiero po rozpoczęciu kolejka za mną zaczęła rosnąć w niesamowitym tempie. Atmosfera wśród dziewczyn bardzo mi się spodobała, wszystkie stałyśmy uśmiechnięte i zestresowane, rozmawiałyśmy. Poznałam tam nawet trzy świetne kobietki, z którymi mam kontakt do dziś! Oczywiście cały czas stałam w płaskich butach, dopiero na kilka minut przed założyłam szpilki. Moje kostki zrobiły mi niespodziankę i przestały wyglądać balony. Chwiejnym krokiem szukałam równowagi.

Kiedy nadeszła moja kolej serce o mało nie wyskoczyło mi z klatki piersiowej i tak naprawdę szalenie mało pamiętam z tej 5-minutowej samo-prezentacji. Wiem tylko, że chciałam przekazać jak najwięcej informacji o sobie i o mojej aktywności online w miarę chronologicznej kolejności. Dziewczyny z jury przyjęły mnie bardzo ciepło i życzliwie, aczkolwiek Olivier pospieszał mnie i wyglądał na zniecierpliwionego, więc jednoznacznie uznałam, że to przekreśliło moje wszelkie szanse na finał. Dodatkowo przeczuwałam, że we Wrocławiu pojawiło się mnóstwo innych kobiet ze realizujących wspaniałe inicjatywy, dlatego uznałam tę rozmowę przed jury jako świetny trening i doświadczenie na przyszłość. Po wszystkim zrobiłyśmy sobie fotkę z dziewczynami z jury (zrobiłyśmy, ponieważ moja mama caaaały czas stała kilka metrów ode mnie i gorąco wspierała!). Odeszłyśmy, ja zmieniłam buty, a mama kupiła nam po zielonym smoothie. Na zdrówko i do domku! Zasnęłam dopiero w domu, nie pamiętam kiedy i na jak długo.

W grudniu okazało się, że to właśnie mnie wraz z trzema innymi świetnymi kobietami jury wybrało jako finalistki konkursu. Czekała nas sesja do popularnych kobiecych magazynów oraz wyjazd do LA połączony z uczestnictwem w festiwalu Coachella (który przez pandemię SARS-CoV-2 został oczywiście przeniesiony na październik).

Dość nietypowy post, ale jak powiedziała Magda „nie samą nauką człowiek żyje!” 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s