czyli witaminowe szaleństwo pełną parą.
Wlewy promują wszyscy: gwiazdy, trenerzy personalni, sportowcy… nawet moja ulubiona Anna Lewandowska w swoim nowym healthy centrum. Ale czy ktoś z Was zastanowił się chociaż przez chwilę… czy wlewanie w siebie witamin naprawdę postawi Cię na nogi? A jeśli tak, to dlaczego nie robią tego wszyscy i wszędzie, skoro jak mówią zwolennicy „efekty widać od razu”?
Komercyjne kroplówki z witaminami swoje początki zaczerpnęły od kroplówek podawanych pacjentom karmionym pozajelitowo. Do 1-2L mieszanki kwasów tłuszczowych, aminokwasów oraz cukrów prostych w worku infuzyjnym (które notabene wyglądają mało apetycznie), lekarze w szpitalu dodają witaminy w indywidualnie dopasowanych proporcjach, aby odżywić organizm chorego. Takie „posiłki” podaje się dożylnie przez wiele godzin, a składniki lądują w krwioobiegu omijając proces trawienia. Firmy wykorzystały ten patent reklamując odżywcze mieszaniny osobom zupełnie zdrowym, które podążając za trendami na #healthylifestyle pragną zadbać o siebie na całkowicie innowacyjnym poziomie.

Tzw. bary kroplówkowe twierdzą, iż posiadają wlewy dla każdego. Jeżeli jesteś otyły – podadzą Ci tę na spalanie tkanki tłuszczowej, masz depresję? Jest taka na podniesienie Twojego samopoczucia. Martwisz się procesami starzenia? Zaaplikują Ci odmładzający „boost”. Często chorujesz? Spokojnie, znajdzie się dla Ciebie kroplówka na odporność. Uprawiasz sporty? Super-hiper-mieszanka na odbudowę mięśni już czeka na Ciebie!!
Kiedy czytamy takie oferty mając w głowie przyszłość spersonalizowanej medycyny uznajemy, że ma to sens i czym prędzej kategoryzujemy się w jednej z powyższych grup.
Niestety większość z tych informacji jest nieprawdziwa. Głównie dlatego, iż witaminy to suplementy diety, co w kwestiach prawnych nie wymaga od producenta rygorystycznych badań nad produktem (ponieważ jest to środek spożywczy w przeciwieństwie do wyrobów medycznych czy leków)[1].
Musimy zdać sobie sprawę, że o ile pacjent żywiony parenteralnie jest pod opieką specjalisty, klienci barów kroplówkowych nie są. Jeszcze rok temu pracowałam w firmie farmaceutycznej, która badała stabilność witaminy C w kroplówce przechowywanej w różnych temperaturach. 24h w temperaturze pokojowej wystarczy, aby zawartość kwasu askorbinowego zmalała o połowę. Warto dodać, że witaminy są wstrzykiwane do kroplówek żywieniowych tuż przed podaniem pacjentowi, ponieważ mogą ulec procesom degradacji, a produkty uboczne rozkładu mogą być niebezpieczne dla organizmu. Warto pamiętać o tym, iż komercyjne kroplówki prawdopodobnie nie są rygorystycznie sprawdzane, a sposób ich przechowywania nie jest kontrolowany.

Każde wkłucie, a tym bardziej dożylne jest zabiegiem inwazyjnym.
Nie każdy zdaje sobie sprawę z faktu, iż podanie kroplówki jest czynnością inwazyjną. Naruszenie ciągłości tkanek może wiązać się z większym ryzykiem dla zdrowia (ryzyko zapalenia, alergie, ropnie, sepsa), niż dobroczynne działanie koktajlu witaminowego wstrzykniętego do żyły. Reakcje alergiczne, nieprawidłowe wkłucie i wiele winnych czynników, które w szpitalu byłby monitorowane i natychmiastowo zaadresowane, mogą okazać się większym problemem w miejscu, gdzie nie ma lekarza ani odpowiednich leków. Pamiętajmy, że zakładać kroplówkę może tylko wykwalifikowany personel, od którego wymaga się przechowywania dokumentacji medycznej (wywiadu i zgody pacjenta).
Przed zapisaniem się na witaminową kroplówkę, musisz zdać sobie sprawę, iż w XXI w. niedobór witamin dotyczy wyłącznie witaminy D3 w okresie jesienno-zimowym. Każdemu, kto spotkał się z objawami niedoboru nie trzeba mówić, iż lekarze przepisują D3 w wersji doustnej, a gdy niedobór jest niezwykle wysoki – w zastrzykach domięśniowo. Przy spożywaniu dużej ilości D3 trzeba być pod stałą kontrolą lekarza, ponieważ hiperwitaminoza może doprowadzić do np. niewydolności nerek. Witaminę B12 lekarze również wstrzykują domięśniowo w sprecyzowanych dawkach. Poziom witamin i mikroelementów naszym ciele jest bardzo skrupulatnie regulowany. Za każde odchylenia od normy (w obie strony) zaburzamy procesy metaboliczne, co w skrajnych przypadkach może zagrażać życiu. (Np. podawanie dużych ilości wit. C dożylnie, wiąże się z ryzykiem obniżenia ciśnienia u osób bez problemów z krążeniem – klik)
Warto też przytoczyć słowa dr. Alan Gaby (jednego z największych specjalistów od wlewów na świecie),który przypomina, iż nasze organizmy metabolizują oraz przyswajają witaminy i minerały w układzie pokarmowym, nie w żyłach. [3]

Trudno nadużyć witamin rozpuszczalnych w wodzie, ponieważ takowe nie kumulują się w naszym organizmie, a zostają wydalone z moczem. Stąd u osób poddanych wlewom witaminowym często występuje zjawisko „drogiej uryny”. Wysokie dawki tych witamin nie zostają przyswajane, więc płacenie za zabieg oraz ryzyko związane z wkłuciem i podaniem kroplówki nie równoważą się z korzyściami ich podania.
Kilka schorzeń takich jak Fibromyalgia [4] [5], Autyzm [6] lub Celiakia [7] [8] , charakteryzuje się bardzo złożoną historią choroby, trudnymi do zdiagnozowania symptomami oraz problematycznymi niedoborami składników odżywczych. Istnieją hipotezy, jakoby terapie witaminowe pomagały takim osobom w funkcjonowaniu na co dzień. Jednakże badanie łagodzenia uczucia zmęczenia fizycznego lub psychicznego jest niesamowicie trudne. Jak odróżnić je od efektu placebo? Dzisiaj możemy tylko spekulować, dlatego do pełnej weryfikacji terapii potrzebujemy większej ilości poprawnie przeprowadzonych badań i wiarygodnych dowodów na działanie wlewów. A w szczególności nie mamy żadnych badań potwierdzających przeciwrakowe działanie wysokich dawek witaminy C [9]
Według przeprowadzonych badań naukowych, wlewy nie leczą bardziej niż efekt placebo. [10]
Podsumowując, pragnę przekonać Was abyście nie robili nic inwazyjnego na własną rękę. Warto najpierw zrobić badania krwi, później przedyskutować je z lekarzem, a dopiero potem szukać pomocy w zwalczaniu niedoborów. Mieszkając w Polsce w XXI. wieku można śmiało stwierdzić, iż nasza dieta powinna zawierać wszystkie potrzebne składniki odżywcze. Dlatego apeluję, aby najpierw poszukać przyczyn złego samopoczucia w niezbilansowanym żywieniu, braku aktywności fizycznej i wystarczającej ilości snu, a w przypadku, gdy już nic więcej nie jesteśmy w stanie zmienić – szukać pomocy u specjalistów. Magiczne wlewy nie istnieją, a nowe trendy nie są w żadnej mierze początkami medycyny spersonalizowanej, o której wszyscy marzymy.